Kategorie
Dania na imprezy Porady

Pizza neapolitańska jak z włoskiej pizzerii


Pizza neapolitańska (pizza napoletana)🍕 to klasyka wśród włoskich pizz, przygotowana z dodatkiem sosu z pomidorów i bawolej mozzarelli.

Do pizzy w stylu neapolitańskim należą m.in. Margherita czy marinara.

Pizza Margherita to pizza z dodatkiem pomidorów, bawolej mozzarelli i świeżej bazylii, skropiona oliwą z oliwek extra virgin i czasami posypana parmezanem.

Natomiast pizza marinara to pizza z dodatkiem pomidorów, czosnku, oregano i oliwy extra virgin.

To na bazie pizzy w stylu neapolitańskim powstały inne pizze, do których dodaje się pepperoni, salami, małe rybki, małże.

Pizza neapolitańska jak z włoskiej pizzerii to pizza, którą możemy przygotować w domowych warunkach.

Aby taką uzyskać potrzebujemy przede wszystkim mąki pszennej typ 00 (wł. farina), która wykazuje się dużą zawartością glutenu.

Po drugie piekarnik, który możemy nagrzać do jak najwyższej temperatury, czyli minimum 250°C i jeżeli to możliwe z funkcją pieczenia grzałka górna+grill.

Nieodzownym elementem jest także kamień do pizzy, dzięki któremu spód pizzy wyjdzie idealnie chrupiący, ale nie twardy, o miękkich i puszystych brzegach oraz o zapachu i smaku – jak przy pizzy z pieca. Ten smak i zapach jest charakterystyczny dla pizzy z pieca, ale przy zastosowaniu kamienia jesteśmy w stanie osiągnąć te cechy w domowych warunkach w piekarniku.

Dzięki tym kilku prostym zabiegom jesteśmy w stanie przygotować pizzę jak we włoskiej pizzerii, takiej w piecu węglowym.

Ja używam od jakiegoś czasu kamienia marki Enders, która to marka jest nowością na polskim rynku.

Po przygotowaniu kilku pizz na kamieniu Enders mogę śmiało stwierdzić, że sprawdza się idealnie.

Przepis na pizzę, który poniżej Wam podaję to przepis na prawdziwą pizzę, nie placek drożdżowy z dodatkami. To całkiem inny wymiar pizzy. I ze smutkiem muszę przyznać, że w naszym kraju jest jeszcze wiele pizzerii, gdzie niestety pizza nie przypomina prawdziwej pizzy.

Pizza neapolitańska powinna być na cienkim cieście, które rozciągamy, nie wałkujemy! Brzegi powinny być grube, miękkie i puszyste, w środku nawet dziurawe, chrupiące, przypieczone lekko.

Aby przygotować taką pizze musimy poświęcić jej trochę czasu, ale nie jest to trudne, bo pizza nie wymaga wyrabiania.

Po prostu potrzebujemy ok. 48 godzin czasu, ale my praktycznie w tym czasie nic nie musimy robić.

Przede wszystkim ciasto na pizzę powinno być poddane fermentacji i to podwójnej – stąd ten długi czas oczekiwania.

Na wstępie przygotowujemy zaczyn tzw. poolish, do którego używamy mąki 00, wody i niewielkiej ilości świeżych drożdży, a następnie poddajemy fermentacji, odkładając go na 16-24 godziny do lodówki.

Z fermentowanego zaczynu przygotowujemy ciasto właściwe, które również poddajemy fermentacji 16-24 godzinnej, a nawet dłuższej.

W moich przepisach 1 szklanka ma objętość 250 ml, 1 kostka masła to 200 g, a 1 łyżka lub łyżeczka jest domyślnie płaska, chyba że podam inaczej, np. kopiasta.


Składniki na pizze neapolitańską jak z włoskiej pizzerii:

zaczyn:

  • 300 g mąki pszennej typ 00
  • 300 ml wody o temperaturze pokojowej lub letniej
  • 6 g świeżych drożdży
  • 5 g miodu

ciasto właściwe:

  • 700 g mąki pszennej typ 00
  • 400 ml wody o temperaturze pokojowej lub letniej
  • 25 g soli morskiej
  • 10 g oliwy z oliwek extra virgin

sos pomidorowy:

  • 400 g pomidorów siekanych bez skórki (1 puszka)
  • 10 g (1 łyżka) oliwy z oliwek
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 1 łyżeczka suszonej bazylii
  • 1 łyżeczka cukru (ja używam erytrytolu)
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 szczypty pieprzu czarnego świeżo mielonego

dodatki:

  • mozzarella (około 1/2 kulki na jedną pizzę)
  • opcjonalnie parmezan (około 1 garstki)
  • listki świeżej bazylii
  • oliwa z oliwek extra virgin do skropienia
  • semolina (kaszka kukurydziana) do podsypania blatu


Jak przygotować pizze neapolitańską jak z włoskiej pizzerii:

Zaczynamy od przygotowania zaczynu (poolish).

Najlepiej przygotować miskę z pokrywką lub kawałek folii spożywczej do przykrycia miski. Chodzi o to, aby w misce z zaczynem lub z ciastem właściwym nie było powietrza. To ważny czynnik.

Do miski wlewamy wodę o temperaturze pokojowej lub delikatnie letnią, dodajemy miód oraz drożdże i mieszamy aż się drożdże i miód rozpuszczą.

Następnie dodajemy 300 g mąki pszennej typ 00 i wszystko dokładnie mieszamy łyżką na jednolitą masę, a następnie przykrywamy miskę pokrywką lub folią spożywczą i odstawiamy w temperaturze pokojowej na 1 godzinę, aby drożdże się aktywowały.

Po tym czasie przykrytą miskę przenosimy do lodówki na 16-24 godziny, aby rozpocząć proces fermentacji. Im dłuższy proces fermentacji, tym lepiej, ciasto będzie idealne.

Gotowy zaczyn będzie napowietrzony z mnóstwem pęcherzyków powietrza, puszysty.

Po około 16-24 godzinach pierwszej fermentacji zaczyn wyjmujemy z lodówki i odstawiamy na około 20 minut w temperaturze pokojowej, ale nie jest to zabieg konieczny.

Przystępujemy do przygotowania ciasta właściwego

Używamy całości zaczynu.

Zaczyn delikatnie mieszamy, wlewamy 400 ml wody i mieszamy, a następnie całość przelewamy do większej miski.

Dodajemy sól i dokładnie mieszamy dłonią, aż się rozpuści.

Dodajemy 700 g mąki i ponownie dokładnie mieszamy.

Ciasto przenosimy na blat kuchenny, chwilę ugniatamy i lekko rozciągamy. Ciasto będzie się lepiło do rąk, ale to naturalne, gdyż gluten musi się związać.

Do wstępnie zagniecionego ciasta dodajemy oliwę i ugniatamy dalej, aby dokładnie się rozeszła po całym cieście.

Ciasto będzie już mniej się kleiło.

Z ciasta kształtujemy kulę, przykrywamy miską i odstawiamy na blacie na około 15-20 minut, aby zaczyn zaczął się wiązać.

Po 15-20 minut zdejmujemy miskę.

Na dłonie wlewamy kilka kropli oliwy i rozcieramy, delikatnie oklepujemy ciasto, a następnie z obu stron chwytamy kulę ciasta, podkładając dłonie pod spód ciasta i odciągamy od blatu zdecydowanym ruchem ku górze. Ciasto odklei się.

Odklejone ciasto obracamy w powietrzu o 90°, kładziemy na blat, ponownie chwytamy od spodu, odrywamy i obracając zacznie tworzyć się kula, bez żadnego toczenia, aby ciasto nie straciło puszystości.

Wstępnie przygotowaną kulę chwytamy obiema dłońmi i przyciągamy do siebie po blacie, tak by się lekko przetoczyła, obracamy o 90° i ponownie przyciągamy do siebie kilka razy, aż utworzy się nam zgrabna kula.

Miskę od środka delikatnie smarujemy oliwą i wkładamy ciasto, przykrywamy pokrywką lub szczelnie folią i ponownie przenosimy do lodówki na 16-24 godziny, aby rozpocząć drugi proces fermentacji. I podobnie jak przy fermentacji zaczynu im dłuższy etap fermentacji, tym ciasto będzie lepsze.

Kolejnego dnia, po około 16-24 godzinach wyjmujemy ciasto z lodówki.

Ciasto podwoi swoją objętość, będzie bardzo puszyste z milionami pęcherzyków powietrza.

Ciasto odstawiamy na blat na około 20-60 minut, aby nabrało temperatury pokojowej, ale można ten etap pominąć, jeśli bardzo zależy nam na czasie.

Blat delikatnie oprószamy mąką; miskę z ciastem obracamy do góry dnem, ciasto samo się odklei, ewentualnie delikatnie ruszamy miską, aby wzruszyć ciasto.

Ciasta nie ruszamy, nie zagniatamy, aby nie utracić puszystości i pęcherzyków powietrza.

Następnie nożem lub szpachelką odkrawamy pas ciasta, który następnie składamy i ściskając dłonią od spodu tworzymy kulę odrywając od płata.

Odkrawamy kolejny pas ciasta i podobnie postępujemy. W sumie odkrawamy 3 pasy ciasta, z których tworzymy kule.

W ten sposób tworzymy 6 kul ciasta, mniej więcej o wadze około 280 g.

Kule przenosimy do zamykanego plastikowego pudełka, lub jeżeli nie posiadamy na dużą blachę z piernika delikatnie oprószoną mąką (przykrywamy folią spożywczą lub inną wysoką blachą).

Kule ciasta odstawiamy na 2 godziny na kuchennym blacie w temperaturze pokojowej do podrośnięcia.

Na około 40 minut przed pieczeniem pizzy wstawiamy kamień do pieczenia na przedostatnią od góry prowadnicę na kratce (patrz zdjęcie poniżej), następnie nastawiamy piekarnik do nagrzania na najwyższą temperaturę, jaką można ustawić w piekarniku (około 250-260°C lub wyższą) z włączonym grillem lub górną grzałką (u mnie górna grzałka + grill).

Po 2 godzinach odpoczywania ciasta w temperaturze pokojowej wyjmujemy kule za pomocą szpatułki lub szpachelki na blat obsypany dość porządnie kaszką kukurydzianą (semoliną).

Kulę ciasta naciskamy i rozpłaszczamy obiema dłońmi, pozostawiając dookoła około 2 cm brzeg, aby powstał rant, następnie obracamy placek na drugą stronę i podobnie postępujemy.

Ponownie obracamy i delikatnie rozciągamy ciasto dłońmi, ale w żadnym wypadku nie wałkujemy, gdyż ciasto pozbawimy pęcherzyków powietrza!

Ciasto spłaszczamy i rozciągamy na średnicę około 28-30 cm. Ciasto jest bardzo elastyczne i łatwo utworzyć cienki okrągły placek z rantem o grubości około 2 cm.

Na placek ciasta nakładamy 2-3 solidne łyżki sosu pomidorowego i rozsmarowujemy, pozostawiając wolny brzeg.

Posypujemy opcjonalnie tartym parmezanem, układamy kawałki rwanej mozzarelli i całość delikatnie skrapiamy oliwą.

Otwieramy piekarnik, zsuwamy pizzę na kamień i pieczemy przez około 4-5 minut aż wierzch i ranty dobrze się zarumienią i miejscami zapieką.

Upieczoną pizzę wyjmujemy z piekarnika, delikatnie skrapiamy oliwą i posypujemy listkami świeżej bazylii, możemy także pokroić nożem do pizzy na trójkąty.

Jak przygotować sos pomidorowy do pizzy:

Do rondelka wlewamy 1 łyżkę oliwy i delikatnie podgrzewamy, dodajemy posiekany czosnek i przesmażamy dosłownie kilka sekund, aby się nie przypalił i nie stał się gorzki, to bardzo ważne!

Wlewamy siekane pomidory, dodajemy cukier, zioła, sól i pieprz, mieszamy.

Przykrywamy pokrywką i dusimy na wolniutkim ogniu przez około 40 minut aż pomidory się rozpadną, a sos odparuje i zgęstnieje, co jakiś czas mieszając, aby nic nie przywarło do dna.

Gotowy sos odstawiamy do wystudzenia.

Blaty pizzy smarujemy zimnym sosem.

Smacznego!

******
kalorie (kcal): ok. 755 kcal (1 pizza)
białka (B): 24,1 g
tłuszcze (T): 17,4 g
węglowodany (W): 125,7 g
******

Wpis powstał we współpracy ze sklepem Decofire, oferującym m.in. grille gazowe.

Kategorie
Porady

Kuchnia bezwzględna

Kuchnia bezwzględna – Joshua Weissman

Joshua Weissman to znany youtuber, człowiek niepokorny, sarkastyczny, bezczelny i charyzmatyczny, a także kulinarny geniusz i kontrowersyjny szef kuchni, który na swoim kanale „But Better” pokazuje w jaki sposób gotować, aby ta czynność stała się prosta, przyjemna i smaczna, bez używania dań typu instant i produktów gotowych w kilka minut, których jest ostrym przeciwnikiem.

“Kuchnia bezwzględna” w zaledwie kilka dni trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów w Nowym Jorku.

W swojej książce „Kuchnia bezwzględna” przedstawia ponad 100 przepisów, dzięki którym nauczymy się przygotowywać dania pełne smaku, szybkie i proste z dostępnych produktów, a przy tym bez grama „chemii”, abyśmy poznali smak prawdziwej, szczerej kuchni.

W bardzo prosty i przejrzysty sposób naucza w niej podstaw sztuki kulinarnej, dzięki którym będziemy mogli gotować w sposób zupełnie bezkompromisowy, intuicyjny, improwizujący, rozwijać swe smaki, bawić się produktami, a przy tym wejść na wyższy poziom gotowania, abyśmy stali się mistrzami w tym, co robimy.

Joshua uważa, że gotowanie nie jest już tym, czym było kiedyś, że się to zmieniło i nie ma co patrzeć w przeszłość, trzeba iść do przodu, rozwijać się, aby to, co przyrządzimy stało się różnorodne i w pewnym sensie ekscytujące, bez wymówek i żalu.

Joshua w swojej książce zachęca nas do przygotowania dań od podstaw, od poznania składników, dzięki którym przygotujemy kulinarną ucztę.

Zachęca, by nie kupować gotowego bulionu, bułek do burgerów, masła, ketchupu czy masła orzechowego tylko samemu przygotować je od podstaw, a także w jaki sposób wykorzystać je, aby z kolei z nich powstało coś nowego i smacznego.

Zaraz ktoś powie, ale ile to czasu zajmuje? Musiałbym spędzić w kuchni cały boży dzień!

Joshua uczy jak stać się samowystarczalnym domowym kucharzem, który umie przygotować nie tylko dziesiątki produktów od podstaw, ale w dalszej kolejności przygotować z nich kolejne dania – które wg Weissmana wystarczy w odpowiedni sposób połączyć, by powstało coś nowego, uważa przy tym, że kombinacji jest nieskończenie wiele.

Książka zawiera nie tylko przepisy na przygotowanie domowego bulionu, ketchupu, pikli czy sosów, ale także dania, które znamy i kochamy, jak np. chleb, burgery, tortille, sałatkę Cobb czy Cezar, kanapkę BLT, tacosy, gazpacho, francuską zupę cebulową, ciastka orzechowe czy ciasto czekoladowe. Poznamy także tajniki, w jaki sposób przygotować stek idealny czy idealnie ugotować jajka na miękko.

To tylko garstka przepisów, które znajdziemy w tej ciekawie wydanej książce, która zawiera także mnóstwo klimatycznych, aczkolwiek prostych w formie zdjęć przesmacznych potraw. Zdjęć, które aż wołają, by iść do kuchni i zaraz przygotować coś, co wzniesie na wyżyny kulinarne nasze kubki smakowe.

Wydawnictwo Znak, Kraków 2022, 264 strony, twarda oprawa.

Jeśli zaciekawiłam Was opisem książki to zapraszam na stronę wydawnicta Jednym Słowem Znak, gdzie możecie nabyć książkę “Kuchnia bezwzględna”.

Kategorie
Porady Przetwory

Mieszanka siedem przypraw libańskich – Baharat


Mieszanka siedem przypraw libańskich to fantastyczna przyprawa, którą wynalazłam w książce Samar Khanafer, znanej autorki książki “Hummus, za’tar i granaty. Kulinarna podróż po Libanie”.

Mieszankę tą można dodawać do wielu potraw kuchni bliskowschodniej, greckiej czy tureckiej.

Doskonale komponuje się z mięsem, m.in. kurczakiem, wołowiną, jagnięciną, rybami, owocami morza, a także z ryżem czy warzywami.

Jest doskonałym dodatkiem do pasty z ciecierzycy – hummusu czy pasty z bakłażana – baba ghanoush.

W zależności od kraju czy nawet regionu, domostwa stosuje się różne przyprawy do przygotowania tej mieszanki i w różnych proporcjach.

Jednak to co ją cechuje to wyrazisty smak i intensywny aromat.

W moich przepisach 1 szklanka ma objętość 250 ml, 1 kostka masła to 200 g, a 1 łyżka lub łyżeczka jest domyślnie płaska, chyba że podam inaczej, np. kopiasta.


Składniki na mieszankę siedem przypraw libańskich:

  • 1 łyżeczka świeżo zmielonego czarnego pieprzu
  • 1 łyżeczka świeżo zmielonego ziela angielskiego
  • 1 łyżeczka świeżo zmielonych goździków
  • 1 łyżeczka świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka świeżo zmielonego cynamonu lub w proszku
  • 1 łyżeczka świeżo zmielonych nasion kolendry
  • 1 łyżeczka imbiru w proszku


Jak przygotować mieszankę siedem przypraw libańskich:

Zaczynamy od przygotowania wszystkich przypraw, tak by mieć je pod ręką.

Następnie przekładamy przyprawy w ziarnach do moździerza lub młynka i ucieramy/mielimy aż do uzyskania proszku.

Dodajemy pozostałe przyprawy w proszku i dokładnie ze sobą mieszamy.

Przekładamy do szczelnie zamykanego słoiczka.

Mieszanka przypraw jest gotowa do użycia.

Moja rada:

Przyprawy w całości możemy dla wydobycia głębszego aromatu i smaku podgrzać na suchej patelni przez około 1 minutę, a następnie zmielić.

Kategorie
Fit Porady

Shoty imbirowe na odporność


Shoty imbirowe to super sprawa na wzmocnienie odporności.

Imbir znany jest ze swoich właściwości prozdrowotnych.

Korzeń imbiru działa odtruwająco, przeciwbólowo, przeciwwirusowo i przeciwbakteryjne, co jest zasługą gingeroli, które są silnymi antyoksydantami oraz obniżają poziom złego cholesterolu LDL.

Imbir na przeziębienie jest idealnym rozwiązaniem, możemy zadziałać prewencyjnie.

Z dodatkiem kurkumy (która także wykazuje właściwości prozdrowotne, zwłaszcza w leczeniu infekcji na tle wirusowym) i cytryny to prawdziwy immunobooster na wzmocnienie układu odpornościowego, dzięki któremu przetrwamy jesień i zimę w zdrowiu lub złagodzimy objawy przeziębienia.

Warto włączyć te składniki do codziennej diety, jako swego rodzaju naturalną “witaminę”.

W moich przepisach 1 szklanka ma objętość 250 ml, 1 kostka masła to 200 g, a 1 łyżka lub łyżeczka jest domyślnie płaska, chyba że podam inaczej, np. kopiasta.


Składniki na shoty imbirowe na odpornoś:

  • 100 g świeżego imbiru
  • 4 szt. świeżej kurkumy (ok. 20 g) lub 1 łyżeczka mielonej
  • ok. 5 cytryn bio, niewoskowanych (potrzebujemy 200 ml świeżo wyciśniętego soku)
  • 50 ml syropu z agawy
  • szczypta pieprzu czarnego świeżo mielonego


Jak przygotować shoty imbirowe na odporność:

Imbir i kurkumę obieramy, najlepiej za pomocą łyżeczki lub tępej strony noża, tak aby zeskrobać samą skórkę.

Kroimy na mniejsze kawałki i przekładamy do blendera, chwilę miksujemy.

Cytryny myjemy, przekrawamy na pół i wyciskamy sok.

Sok z cytryn wlewamy do imbiru z kurkumą, dodajemy syrop z agawy, szczyptę pieprzu i ponownie chwilę miksujemy.

Następnie przecedzamy przez sitko, najlepiej nylonowe, wyciskając z miąższu sok. Można to zrobić łyżeczką, dociskając do sitka.

Przelewamy do szklanej butelki.

Shoty imbirowe przechowujemy w lodówce do 7 dni.

Z podanych ilości składników otrzymamy ok. 250 ml “witaminy”, czyli około 10 shotów.

Dawkowanie: 25 ml dziennie.

Przed użyciem należy wstrząsnąć butelką, gdyż na dnie tworzy się osad, co jest zjawiskiem naturalnym.

1 shot zawiera:

wit. C 0,63 mg; wit. B6 0,02 mg, wit. E 0,04 mg, wit. PP 0,08 mg, wit. K 0,07 µg, cynk 0,06 mg, miedź 0,02 mg, selen 0,02 µg, magnez 5,27 mg; fosfor 4,74 mg; potas 54,13 mg; wapń 2,54 mg; sód 1,49 mg; żelazo 0,27 mg; kwas foliowy 0,20 µg.

Moja rada:

Jeżeli shoty są dla Was za ostre można dodać ok. 100 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy, co złagodzi ostrość i urozmaici smak.

Do przygotowania shotów najlepiej używać szklanych pojemników i naczyń, gdyż plastik może się odbarwić, kurkuma dość silnie brudzi.

Nie zapomnijcie także o zabezpieczeniu rąk, używając jednorazowych rękawiczek, kurkuma dość ciężko schodzi!

******
kalorie (kcal): 29 kcal (1 shot)
białka (B): 0,3 g
tłuszcze (T): 0,5 g
węglowodany (W): 6,6 g
******

Kategorie
Fit Porady

Yerba Mate – właściwości, rodzaje i przygotowanie

Yerba Mate (z łac. Ilex paraguariensis) to “herbata”, a właściwie ziele z ostrokrzewu paragwajskiego, drzewa wiecznie zielonego, które naturalnie występujące jedynie w Ameryce Południowej, w obszarze pomiędzy Oceanem Atlantyckim a rzeką Paraguay; nie udaje się go uprawiać w żadnym innym miejscu na świecie! Konkretnie jest uprawiana w Argentynie, Paragwaju i Brazylii.

Nazwa Yerba Mate pochodzi od przekształconego łacińskiego słowa herba (zioło) i mati, które w języku keczua oznacza tykwę, czyli naczynie przeznaczone do parzenia zioła.

Pierwsze napary z suszu ostrokrzewu przygotowywali Indianie z plemienia Guarani, które były wykorzystywane do obrzędów rytualnych, podczas których jednoczyli się, tworząc więzi międzyludzkie i budując wspólnotę.

Yerba Mate to bogate źródło witamin i minerałów, m.in. A, B1 i B2, C, E, H, PP, magnezu, potasu, fosforu, manganu, cynku, żelaza, miedzi, siarki, fosforu, chromu, krzemu.

Jest źródłem alkaloidów, tj. teobrominy, teofiliny i mateiny (czyli odpowiednika kofeiny). Substancje te dodają energii, pobudzają i orzeźwiają.

Zawiera polifenole – główną grupę związków odpowiedzialnych za właściwości antyoksydacyjne, a więc antyrakowe i przeciwmutagenne.

Z kolei saponiny dają specyficzny, gorzki smak Yerba Mate oraz przyczyniają się do powstawania charakterystycznej pianki na powierzchni naparu. Mają właściwości przeciwzapalne i wpływają pozytywnie na metabolizm cholesterolu.

Swoją moc Yerba uwalnia stopniowo podczas jej picia. W trakcie picia stopniowo zwiększa się nasza koncentracja, wyostrza nam się bystrość umysłu, a jednocześnie oczyszcza nasz organizm z toksyn i metali ciężkich.

Rozluźnia także napięcie w jelitach, a tym samym poprawia metabolizm, trawienie i hamuje uczucie głodu.

Wykazuje działanie antybakteryjne, przeciwgrzybicze i wzmacniające odporność.

W naturalny sposób pobudza organizm do działania, odstresowuje i orzeźwia, a wszystko to za sprawą antyoksydantów, których zawiera 10 razy więcej niż zielona herbata!

Korzystne działanie wykazuje przy zmęczeniu, wyczerpaniu, słabej kondycji psychicznej i fizycznej oraz zatruciu organizmu, gdyż skutecznie odżywia i wzmacnia ciało.

Jest także polecana podczas redukcji, przy diecie odchudzającej, gdyż stymuluje soki żołądkowe do działania oraz przemianę materii, daje poczucie sytości i zadowolenia, a jednocześnie wspomaga detoks, oczyszcza organizm, jelita i krew; łagodzi zaparcia, odżywia i wzmacnia ciało, a umysł czyni skoncentrowanym i wydajnym.

Yerba Mate pozytywnie wpływa na cały organizm, wykazuje właściwości regulujące ciśnienie krwi, obniżające napięcie mięśni szkieletowych, stymulujące pracę serca, pobudzające trawienie, a także układ nerwowy.

Napar zawiera większość witamin, soli mineralnych, a także duże ilości ksantyn (oprócz kofeiny, teobrominy i teofiliny) oraz przeciwutleniaczy o właściwościach antynowotworowych, przeciwgrzybiczych i antybakteryjnych (zwalcza bakterie w przewodzie pokarmowym przeciwdziałając zatruciom oraz w jamie ustnej).

Zauważono także pozytywny wpływ Yerba Mate na włosy, paznokcie oraz na jędrność skóry.

Rodzaje Yerba Mate:

Yerba mate w zależności od kraju produkcji cechuje jej sposób produkcji, stąd podział na 4 rodzaje:

Yerba paragwajska – produkowana jest w Paragwaju, ma wyrazisty, gorzki i dymny, wędzony smak i aromat. Jest drobniej cięta z większą zawartością pyłu. Jest mocniejsza w działaniu. Paragwajczycy upodobali sobie picie yerby na zimno, zalewając ją lodowatą wodą, tzw. terere.

Yerba argentyńska ma nieco bardziej goryczkowy smak, ale i mniej dymnego posmaku, jest to bardziej świeży i łagodny smak; w składzie ma listki grubo cięte i nieco mniej pyłu, często z dodatkiem owoców i ziół. Zalecana dla osób zaczynających przygodę z tym ziołem.

Yerba urugwajska, o dziwo nie rośnie w Urugwaju, daje bardzo mocne napary, słodkawo-gorzkie w smaku, trawiaste i zielonkawe. Jej skład to sam pył, bez patyczków i długo leżakowany susz.

Yerba brazylijska ma soczyście zielony kolor, jest zmielona na pył (erva mate chimarrão), który ma najwięcej kofeiny w sobie i najbardziej ziołowy, świeży, trawiasty, roślinny smak, niemal słodkawy, gdyż nie leżakuje.

A sam rodzaj suszu możemy podzielić ze względu na zawartość na Yerba Mate con palo, czyli z patyczkami oraz Yerba Mate sin palo/despalada, czyli susz bez gałązek.

Właściwości zdrowotne picia yerby:

Przede wszystkim picie yerby poprawia kondycję włosów, zębów i paznokci. Poprawia krążenie krwi w organizmie, a także rozluźnienie mięśni gładkich i uczucie ogólnej radości. Napar nie tylko pobudza, ale też wprawia w dobry nastrój, poprawia samopoczucie, rozluźnia napięte mięśnie i wzmacnia ciało.

To remedium przy niskim ciśnieniu, stanach depresyjnych czy silnym stresie. Równocześnie relaksuje, dodaje odwagi oraz energii. Dzięki temu właśnie możemy skutecznie i efektywnie pracować, będąc wewnętrznie zharmonizowanym i spokojnym! Zawiara ogromne ilości witamin z grupy B, działa jak naturalny antydepresant.

Ma właściwości wspomagające pracę nerek, skutecznie oczyszcza krew z toksyn. Dzięki polifenolom, teobrominie i ksantynie wspomaga pracę układu krwionośnego i poprawia krążenie krwi. Poprzez lepsze ukrwienie mózgu, sprzyja lepszej koncentracji, uważności, a nawet wyostrzeniu percepcji. Pomaga zatem lepiej skupić się na pracy zarówno umysłowej, jak i fizycznej.

W przeciwieństwie do kawy ma właściwości orzeźwiające w sposób bardziej zrównoważony, a jej działanie utrzymuje się nawet do 8 godzin. Wzmaga chęć twórczego działania i odwagę, poprawia nastrój, zmniejsza objawy zmęczenia, dodaje energii.

Yerba mate posiada także właściwości łagodnie przeczyszczające, ponieważ zawarte w niej antyoksydanty oczyszczają układ pokarmowy i rozluźniają mięśnie gładkie. Dzięki temu może nas wspomóc przy zatruciach pokarmowych lub po przejedzeniu.

Jak przygotować yerba mate:

Przygotowanie naparu wymaga zachowania kilku prostych zasad, dzięki którym nie zepsujemy porcji suszu, a tym samym będziemy cieszyć się dobrym smakiem i jej prozdrowotnymi właściwościami.

Przede wszystkim najważniejsza jest odpowiednia temperatura wody. Potrzebujemy także naczynka, najlepiej takiego zwanego matero (może być wykonane z tykwy, drewna Palo Santo, gliny, ceramiki, metalu, szkła) oraz bombilli, czyli rurki filtrującej, wykonanej z metali lub bambusa, z sitkiem na końcu (w kształcie łyżeczki lub spiralnym).

Wsypujemy susz do matero objętościowo od 1/3 do 3/4 naczynia, ale można zacząć od 2-3 łyżek. Następnie zalewamy yerbę wodą, koniecznie w temperaturze ok. 70-80°C. Pod żadnym pozorem nie zalewamy jej gorącą lub wrzącą wodą, gdyż susz „sparzy się” i będzie bardzo gorzki w smaku, a także częstotliwość kolejnych zalań zmniejszy się tylko do 2-3. Susz się “wypłucze” i straci smak oraz swoją moc, energię. Dlatego też najlepiej wsypać więcej suszu i dolewać wody na bieżąco, po kilku łykach. W ten sposób spijamy samą esencję.

Przygotowanie Yerba mate krok po kroku:

Przygotowujemy susz, naczynko do zaparzania, bombille oraz wodę o temperaturze 70-80°C.

  1. Wsypujemy susz do naczynia: od 1/3 do 3/4 jego objętości. Osoby zaczynające przygodę z Yerbą powinny zacząć od mniejszej ilości, np. 2-3 łyżek, z czasem, gdy poznamy nasze preferencje smakowe ilość możemy zwiększyć.
  2. Przykrywamy naczynie dłonią, odwracamy do góry dnem i potrząsamy nim tak, aby najdrobniejsza część suszu znalazła się przy górze naczynia.
  3. Ustawiamy naczynie wraz z suszem pod skosem i zalewamy wodą o temperaturze 70-80°C w pustą przestrzeń.
  4. Wkładamy bombillę w miejsce, gdzie nalewana była woda (i więcej jej już nie ruszamy, żeby się nie zapchała!). Pierwsza zaparzka wchłania większość wody, yerba pęcznieje, więc po chwili trzeba dolać nowej porcji.
  5. Po 2-3 minutach yerba jest już zaparzona, gotowa do wypicia.
  6. Tak przygotowana yerba może być zalewana nawet litrem wody.

Kto nie powinien jej spożywać:

Z uwagi na to, że Yerba Mate zawiera kofeinę, dlatego nie powinny pić jej dzieci, osoby ze schorzeniami żołądka oraz wysokim ciśnieniem.

Nie jest wskazana u kobiet w ciąży, jak również dla matek karmiących. W tym przypadku można pozwolić sobie na bardzo słabe napary przygotowane z pół łyżeczki suszu.

Pamiętajmy, że Yerba Mate z uwagi na swoje działanie moczopędne może odwadniać. W związku z czym osoby, które spożywają jej większe ilości powinny w ciągu dnia dostarczać odpowiedniej ilości czystej wody, a także świeżych soków, owoców i warzyw. A także pamiętać o zdrowej, zbilansowanej diecie.

Kategorie
Porady

Mistrzowie makaronu

Jak zapewne wiecie jestem wielbicielką książek kulinarnych i makaronu, który uwielbiam szczerą miłością, zresztą mój syn też to odziedziczył po mnie, najprostszy makaron, np. smażony wystarczy, aby go uszczęśliwić.

Dzisiaj chciałam Wam pokazać książkę o makaronach, po którą warto sięgnąć “Mistrzowie makaronu. Sztuka własnoręcznego wyrabiania makaronu, gnocchi i risotto” Marc Vetri i David Joachim.

To wspaniale wydana książka z mnóstwem pięknych zdjęć makaronu i innych apetycznych kluchów, a idąc słowami Jamiego Olivera “…to prawdziwa biblia makaronu, dodatkowo cudownie napisana. Każdy powinien ją mieć na półce w swojej kuchni”. Sam restaurator Jamie nazywa autora jednym z największych mistrzów makaronu na tej planecie.

Marc Vetri w książce dzieli się swoim ogromnym, wieloletnim doświadczeniem, radami, technikami wytwarzania makaronu w domowym zaciszu.

W bogato ilustrowanej książce znajdziemy ponad trzydzieści technik wyrabiania różnego rodzaju i typów ciasta, w tym makaronów smakowych. Dodatkowo każda z technik jest opisana zdjęciami “krok po kroku”, co ułatwia ich wykonanie w domowej kuchni. Dowiemy się z niej jak formować makarony tradycyjne i w nowatorskich formach, zarówno ręcznie jak przy użyciu maszynki do makaronu.

“Mistrzowie makaronu…” to książka nie tylko o makaronach, ale także o tym, w jaki sposób wyczarować najdelikatniejsze gnocchi czy idealne risotto. W podręczniku autor dzieli się ponad stu przepisami potraw.

W książce znajdziemy także sporo porad na temat gotowania idealnego makaronu, jego przechowywania, przygotowania i przechowywania potraw, rodzajów i zastosowania mąk, które determinują konsystencję makaronu.

Po lekturze książki nauczymy się w jaki sposób przygotować i wykrawać kluski ręcznie lub przy pomocy maszyny, np. podstawowy makaron jajeczny, makaron smakowy, makaron wytłaczany, suszony, ravioli czy ciasto na cannelloni.

Nauczymy się także w jaki sposób przygotować najlepsze sosy i w jaki sposób dobrać je do danego rodzaju klusków, a także czym faszerować makarony i kilku sposobów na pieczone dania z makaronu.

Marc Verti w tej bogatej książce dzieli się także swoimi przeżyciami, odkryciami i włoskimi podróżami, fachowymi poradami oraz zawodowymi sztuczkami, z których warto skorzystać!

Wydawnictwo Znak, Kraków 2021, 271 stron, twarda oprawa.

Kategorie
Pieczywo Porady

Bułki poznańskie


Bułki poznańskie to bułki znane także jako bułki z przedziałkiem lub bułki zwykłe.

Pyszne, duże bułki o dość zwartym miękiszu, chrupiącej skórce i charakterystycznym, niezapomnianym smaku i oczywiście charakterystycznym dla tych bułek przedziałkiem.

Jak uzyskać taki przedziałek dzielę się z Wami w przepisie – dzięki zastosowanej metodzie przedziałek zachowa się po wyrośnięciu bułek i po upieczeniu!

Bułki poznańskie są bardzo smaczne, z dosłownie kilku łatwo dostępnych składników: mąki pszennej, świeżych drożdży, wody i soli, a przygotowanie ich zajmuje kilka minut.

Idealne na śniadanie, na lunch do szkoły czy pracy, na piknik, wycieczkę. Same w sobie są tak pyszne, że wystarczy zjeść je z samym masełkiem – bajka!

Bułki poznańskie przygotowałam pierwszy raz dzięki instruktażowi Fimple.tv z udziałem Piotra Leśniańskiego i muszę Wam powiedzieć, że wyszły rewelacyjnie, jak bułki z mojego dzieciństwa, prawdziwe bułki poznańskie, lata tak dobrych nie jadłam – ten smak, zapach i tekstura, więc szczerze Wam polecam ten przepis!

Fimple.tv to zespół super młodych ludzi, którzy prowadzą kursy wideo, dzięki którym w warunkach domowych możecie dowiedzieć się i przygotować samemu w domu w łatwy i przystępny sposób różnego rodzaju pieczywa, wędliny, masło, sery, dania restauracyjne, a nawet piwo.

Serdecznie zapraszam!


Składniki na bułki poznańskie (6 dużych bułek):

zaczyn:

  • 20 g świeżych drożdży
  • 120 g letniej wody
  • 120 g mąki pszennej typ 550

na bułki:

  • 530 g mąki pszennej typ 550
  • 300 g letniej wody
  • 12 g soli


Jak przygotować bułki poznańskie:

Zaczynamy od przygotowania zaczynu do bułek.

Do miski wkruszamy drożdże, dolewamy letnią wodę i rozpuszczamy drożdże, a następnie dodajemy mąkę i dokładnie mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji.

Zaczyn odstawiamy do wyrośnięcia na kilka minut.

Gotowy zaczyn przekładamy do miski, dodajemy letnią wodę (300 g) i mieszamy, aż zaczyn się rozpuści w wodzie.

Dosypujemy mąkę (530 g) i dodajemy sól (to ważne, aby sól dodać do mąki, gdyż dodając do drożdży nie będą aktywowały) mieszamy łyżką do zarobienia.

Przekładamy na stolnicę lekko podsypaną mąką i wyrabiamy ciasto aż stanie się miękkie i gładkie.

Gdyby ciasto za bardzo lepiło się do rąk odstawiamy je na kilka minut, aby mąka wchłonęła wodę i związał się gluten.

Starajmy się nie podsypywać zbyt dużo mąki, aby nie zmieniać proporcji, można delikatnie podsypać blat mąką, ewentualnie odłożyć ciasto na chwilę do wypoczęcia.

Gdy ciasto będzie gładkie i elastyczne odstawiamy na 5 minut, aby “odpoczęło”.

Następnie ciasto dzielimy na 6 w miarę równych części, z których każdą toczymy dłonią po blacie – najpierw dociskając ciasto, a następnie zamykając dłoń, toczymy ciasto aż utworzy nam się kulka w dłoni (dłoń można delikatnie oprószyć mąką).

Bułki odstawiamy na około 15-20 minut w temperaturze 23-25°C, aby wyrosły.

Gdy bułki podrosną tworzymy na nich przedziałek.

Palcami obu rąk naciskamy ciasto pośrodku bułki aż do samego końca, aż utworzy nam się przedziałek, a następnie przekładamy przedziałkiem do spodu na blaszkę (górą do spodu) wyłożoną papierem do pieczenia, zachowując odstępy pomiędzy bułkami.

Bułki odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na 20 minut w temperaturze 23-25°C.

W tym czasie piekarnik nagrzewamy do 250°C z funkcją termoobiegu (jeżeli nasz piekarnik dysponuje taką funkcją).

Po 20 minutach bułki odwracamy z powrotem przedziałkiem do góry i posypujemy mąką.

Kształt bułek możemy delikatnie poprawić i docisnąć przedziałek przed pieczeniem.

Wstawiamy do gorącego piekarnika i od razu zmniejszamy temperaturę do 220°C i pieczemy przez 10 minut, po czym zmniejszamy ponownie temperaturę do 210°C i pieczemy kolejne 10 minut do zarumienienia.

Bułki wyjmujemy i odstawiamy do przestygnięcia.

Smacznego!

Kategorie
Ciasta i desery Porady Przetwory

Domowy cukier waniliowy


Prawdziwy cukier waniliowy można przygotować samemu w domu, zamiast używać syntetycznego cukru wanilinowego z torebki.

Co prawda laska wanilii do najtańszych nie należy, ale jest to wydatek, który nam się opłaca.

Koszt jest 10-krotnie niższy i mamy prawdziwy cukier waniliowy, a nie cukier z syntetyczną, przygotowaną w warunkach chemicznych, waniliną lub etylowaniliną.

A co to właściwie jest laska wanilii?

Otóż jest to długi strąk orchidei pnącej wywodzącej się z lasów tropikalnych Ameryki Środkowej i w dosłownym tłumaczeniu słowo “Vaine” oznacza “strąk”.

Smak i aromat domowego cukru z prawdziwą wanilią jest niesamowity!

Do przygotowania własnego cukru waniliowego potrzebujemy tylko dwóch składników: cukru i laski wanilii.

Ja używam i polecam laskę wanilii burbońskiej.

Nic prostszego, a różnica bezcenna!

A do czego stosujemy?

Używamy do aromatyzowania słodkich wypieków, deserów, lodów, sosów, nalewek, napojów czy nawet kawy, ale także wytrawnych dań.


Składniki na domowy cukier waniliowy:

  • 1,5 szkl. cukru (lub erytrytolu w wersji fit)
  • 1 laska wanilii


Jak przygotować domowy cukier waniliowy:

Laskę wanilii przekrawamy wzdłuż na pół, końcówką noża wyjmujemy ziarenka.

Cukier przesypujemy do młynka do kawy lub blendera, dokładamy ziarenka z laski wanilii i pulsacyjnie mielimy/miksujemy, uważając, aby nie zmielić cukru na puder, powinny być wyczuwalne delikatne ziarnistości.

Erytrytolu nie mielimy, jest drobniutki, wystarczy dokładnie wymieszać z ziarenkami wanilii.

Do szczelnie zamykanego słoika wkładamy pustą laskę wanilii, z której wyjęliśmy ziarenka, wsypujemy przygotowany cukier lub erytrytol z wanilią i zamykamy.

Po 2 tygodniach domowy cukier waniliowy jest już gotowy do użycia.

Przechowujemy w zaciemnionym miejscu, np. w kuchennej szafce.

Moja rada:

Jeżeli nie posiadacie młynka do kawy lub blendera, to wystarczy kupić drobny cukier do wypieków, dołożyć ziarenka waniliowe, pustą laseczkę po wanilii i zamknąć całość w słoiku; potrząsnąć, aby wanilia wymieszała się z cukrem i odstawić na 2 tygodnie w ciemne miejsce.

A jeśli przy okazji jakiegoś pichcenia użyjecie samych ziarenek w jakimś wypieku to pustej laseczki nie wyrzucajcie, warto dołożyć ją do naszego cukru, zyska na aromacie.

Oczywiście cała laska wanilii jest jadalna, więc śmiało można całą laskę wanilii zmiksować z cukrem, ja czasami tak robię.

Kategorie
Fit Porady

Majonez z awokado

Majonez z awokado to moja propozycja majonezu w zdrowej wersji, w stylu diety ketogenicznej.

Ta wersja majonezu jest bogata w wielonienasycone kwasy omega-3, witaminy A, C, E, K oraz kwas foliowy.

Stosujemy go jak klasyczny majonez, np. do sałatek, kanapek, sosów czy dipów.


Składniki na majonez z awokado:

  • 1 dojrzałe awokado
  • 4 łyżki soku z cytryny lub octu jabłkowego – przepis
  • 2 łyżeczki miodu
  • 3/4 szkl. oleju rzepakowego lub oleju spod suszonych pomidorów
  • 1 ząbek czosnku
  • sól himalajska
  • pieprz kolorowy świeżo mielony
  • chili lub ulubione zioła suszone lub świeże – opcjonalnie


Jak przygotować majonez z awokado:

Awokado przekrawamy na pół, usuwamy pestkę i łyżką wyjmujemy miąższ.

Przekładamy do kielicha blendera, dodajemy sok z cytryny lub ocet jabłkowy, miód, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz sól i pieprz.

Całość blendujemy na gładką masę, a następnie zmniejszamy obroty blendera i wlewamy olej cieniutką strużką; miksujemy do uzyskania gładkiej, aksamitnej, kremowej konsystencji.

Finalnie doprawiamy do smaku solą i pieprzem, ewentualnie chili lub ziołami.

Przechowujemy w lodówce.

Smacznego!

******
kalorie (kcal): 86 kcal (1 porcja z 20 – ok. 16 g)
białka (B): 0,1 g
tłuszcze (T): 8,9 g
węglowodany (W): 1,3 g
******

Kategorie
Porady Przetwory

Ocet jabłkowy


Ocet jabłkowy to nie jest zwykły ocet, to prawdziwa skarbnica zdrowia! Ale taki naturalny i bez chemicznych dodatków to eliksir dla zdrowia, urody i szczupłej sylwetki.

Ocet jabłkowy zawiera potas, sód, żelazo, fluor, miedź, fosfor oraz witaminy: A, z grupy B, C, E i P, bioflawonidy, kwasy: mlekowy, cytrynowy i octowy oraz pektyny.

Można przeprowadzić “dietę octową”, która polega na codziennym piciu 1 łyżki octu rozrobionej w 1 szkl. letniej wody. Napój należy pić 3 razy dziennie przed jedzeniem.

Regularne picie mikstury octowej wzmocni nasz układ odpornościowy, poprawi wygląd skóry i korzystnie wpłynie na naczynia krwionośne, a także obniży wagę ciała.

Oczywiście podczas diety octowej należy co jakiś czas robić przerwy tygodniowe, aby nie nadwyrężyć układu pokarmowego i żołądka. Dieta octowa jest niewskazana dla osób chorujących na wrzody żołądka i przyjmujących leki obniżające poziom glukozy we krwi, bowiem może doprowadzić do hipoglikemii.

Ocet jabłkowy oprócz ww. korzyści wykazuje właściwości kosmetyczne, bowiem może być stosowany do przemywania twarzy w formie toniku, jako płukanka do włosów – nabłyszcza włosy, do kąpieli – działa antybakteryjnie, antybrzybicznie, leczy trądzik i kurzajki, do okładów – przynosi ulgę opuchniętym nogom i żylakom, jako płyn do płukania jamy ustnej – przy stanach zapalnych dziąseł i gardła.

Jest także pomocny w kuchni, bowiem możemy go stosować do zakwaszania potraw i stosować jak każdy inny ocet, np. do sałatek, surówek, zup, marynat, do konserwowania żywności itd.


Składniki na ocet jabłkowy:

  • jabłka lub ogryzki bez ogonków oraz skórki jabłek (najlepiej kwaśne jabłka, np. papierówki, antonówki, niepryskane, dojrzałe, nienadpsute owoce)
  • woda
  • cukier lub miód


Jak przygotować ocet jabłkowy:

Pokrojone jabłka, ewentualnie same ogryzki bez ogonków i skórki jabłek wkładamy do szklanego, wcześniej wyparzonego naczynia, najlepiej dużego słoja.

Zalewamy przegotowaną, ostudzoną i osłodzoną wodą w proporcji 3 łyżki cukru/miodu na 1 litr wody.

Ważne, aby jabłka były zakryte wodą, inaczej mogą zacząć pleśnieć.

Słój przykrywamy najlepiej bawełnianą ściereczką lub podwójnie złożoną gazą i zabezpieczamy gumką recepturką lub sznurkiem, aby muszki owocówki nie przedostały nam się do środka.

Odstawiamy w ciemne, ciepłe miejsce i codziennie mieszamy czystą drewnianą łyżką, gdyż owoce mogą wypływać na powierzchnię wody, co może doprowadzić do pleśnienia.

Proces fermentacji trwa około 2-4 tygodni. Kończy się, gdy woda przestaje się pienić, owoce ściemnieją i nie wypływają na wierzch.

Powstały płyn przecedzamy i przelewamy do czystego słoja, a następnie ponownie przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe, ciemne miejsce na kolejne 2-4 tygodnie (rozpoczyna się fermentacja octowa).

Podczas tej fazy płyn zaczyna pachnieć octem, a na wierzchu może utworzyć się kożuszek, który należy zmieszać z octem.

Po tym okresie zlewamy do wyparzonych, czystych butelek, najlepiej z ciemnego szkła (ja przechowuję w brązowych butelkach z ceramicznym korkiem).

Dojrzały ocet nie “pracuje” już i nie pachnie drożdżami, ma zapach owoców i smak octu, jest klarowny, ale na dnie może tworzyć się osad.

Jeśli nie jesteśmy pewni co do stanu octu należy po przecedzeniu dosłodzić go i odstawić na kolejny tydzień aż dojrzeje.

Jeżeli zlany do butelek ocet powoduje, że korki wyskakują, to znak, że ocet potrzebuje jeszcze dojrzeć. Wówczas należy go ponownie na okres 2-3 dni przykryć tylko ściereczką, a po tym czasie ponownie zamknąć w butelkach.

Ocet jabłkowy może być przechowywany przez kilka lat. Mój ocet ze zdjęcia był robiony rok temu.

W butelce może tworzyć się “glutek”, czyli matka octowa lub osadzać na dnie mętne resztki, co nie jest oznaką zepsucia, lecz tego, że ocet jest doskonały.

Matka octowa może być użyta do przygotowania kolejnego octu, bowiem zawiera dużą ilość bakterii octowych, które przyspieszają proces produkcji octu.